Joanna Sendłak urodziła się i studiowała w Warszawie, najpierw malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych, potem filozofię na Uniwersytecie. Wystawiała obrazy w galeriach warszawskich, publikowała opowiadania w pismach literackich m.in.; Sycynie, Frazie, Pracowni, Wyspie, Migotaniach, Twórczości. W wydawnictwie Nowy Świat ukazały się trzy powieści: "Szklanka ambrozji", 2014 r., "Fano i filozofowie", 2015 r., "Marzyciel z 76th Street" 2016 r. W wydawnictwie Skarpa Warszawska dwie powieści: "Z ogniem -- miłość Grażyny Bacewicz w przededniu wojny", 2018, oraz "Symfonia gwiazd", 2019. W wydawnictwie Fundacja Światło Literatury dwa tomy opowiadań: " Atotsi" i "Labirynt", Gdańsk 2019. W ramach Kolekcji Literackiej Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Oddział Warszawa ukazała się powieść "Ostinato -- wojenne dni Grażyny Bacewicz", Tom XI, Warszawa 2020, "Bacewicz" seria Małe Monografie, PWM 2021, "Vivo-powojenne dni Grażyny Bacewicz" Wydawnictwo Fundacja Światło Literatury, Gdańsk 2022. "Wieloświaty, eseje", Fundacja Światło Literatury, Gdańsk 2023. ISBN 978-83-967849-2-6
"Vivo -- powojenne dni Grażyny Bacewicz"
Wydawnictwo Fundacja Światło Literatury, Gdańsk 2022
"VIVO”-- to ostatnia (po „Z ogniem” i „Ostinato”) część biograficznej trylogii o Grażynie Bacewicz. Pisałam ją w oparciu o nieznany dziennik Marii Modlińskiej, matki Grażyny. Niewielkie zeszyciki odsłaniają niepowtarzalną tkankę egzystencji prowadzonej w powojennej rzeczywistości. Towarzyszymy kompozytorce w chwilach rozpoczynania i kończenia pracy nad kolejnymi utworami, uczestniczymy w koncertach, zagranicznych tournée. Pracując opierałam się również na listach Grażyny pisanych do rodziny, zwłaszcza do brata Vitolda Bacevičiusa, kompozytora mieszkającego w Nowym Jorku.
”Ostatnia część trylogii o Grażynie Bacewicz nosi tytuł Vivo − co w muzyce oznacza tempo szybkie: żywe, żwawe − i przedstawia życie kompozytorki od roku 1945 do przedwczesnej śmierci. Z samego tytułu można wnioskować, że powieść nawiązuje raczej do Con fuoco (czyli Z ogniem) niż do Ostinato, gdyż ukazuje życie twórcze artystki − niebywale intensywne, po brzegi wypełnione pracą, przede wszystkim kompozytorską, ale także koncertową i pedagogiczną[…]” – pisze Maria Jentys Borelowska w „Migotaniach” nr. 3/2021.
"Bacewicz"
Wydawca: Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Poland 2021
Seria: Małe Monografie
Wydanie I.
Grażyna Bacewicz (1909–1969) – kompozytorka o indywidualnym, wyrazistym stylu, znakomita skrzypaczka, bardzo dobra pianistka, utalentowana pisarka, przez wiele lat wiceprezes Związku Kompozytorów Polskich, jurorka najważniejszych międzynarodowych konkursów muzycznych, a zarazem silna i wrażliwa kobieta, wyjątkowo rodzinna, obdarzona szczególnym urokiem osobistym, niezwykłą energią i wielkim potencjałem twórczym. Światowa sława stała się jej udziałem, kompozycje były nagradzane, niemal od razu prezentowane przez najlepszych wykonawców i wydawane. Entuzjastyczne recenzje pisali krytycy, wśród nich Stefan Kisielewski, który dostrzegał w jej grze „żarliwą drapieżność”, a Koncert na orkiestrę smyczkową określił jako „«krwisty kawał» zdrowej i smacznej muzyki”. Opowieść biograficzną, opartą w dużej mierze na listach i innych dokumentach rodzinnych, otrzymujemy niejako „z pierwszej ręki” – od wnuczki artystki.
„Ostinato – wojenne dni Grażyny Bacewicz”
audycja "To się czyta" w Drugim programie Polskiego Radia
"Kolekcja Literacka" na stronie Okręgu Warszawskiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich
Seria: Kolekcja Literacka – Tom XI. Wydawca: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział Warszawa i Instytut Literatury. Warszawa, grudzień 2020, wydanie I.
„Wokół ponura noc okupacji, a wolna dusza artysty czuje się przymuszona tylko do jednego – by tworzyć. Grażyna Bacewicz, skrzypaczka i kompozytorka, spędza wojenne lata w Warszawie, dzieląc wraz z rodziną tragiczne losy miasta. W tym okresie przychodzi na świat jej córka i powstają niektóre kompozycje. Artystka uczestniczy też w życiu artystycznym okupowanej stolicy, rozpiętym między niemiecką licencją a polską konspiracją. Kto ciekaw, jak wyglądało to życie, w którym było miejsce i na heroizm, i na podłą zdradę, i jak się w nim odnajdywała przyszła ikona polskiej muzyki poważnej, powinien koniecznie sięgnąć po tę książkę.”
Zbigniew Zbikowski
„Jest to powieść dokumentalna, wykorzystująca źródła historyczne, odwołująca się do opracowań, a także sięgająca do archiwów rodzinnych, w tym do listów Grażyny Bacewicz do męża. Autorka ukazuje w niej trudne wybory, przed jakimi stawała jej bohaterka: jak w wojennej rzeczywistości ocalić niezależność, pogodzić rolę matki z twórczością artystyczną i wreszcie – jak zaakceptować rozbicie rodziny, gdy ojciec za ojczyznę wybrał Litwę, a matka Polskę. W reminiscencjach widzimy międzywojenny pobyt kompozytorki w Paryżu, jej studia u Nadii Boulanger i początki kariery, przerwanej przez wojnę. Piękne jest i to, że postać znakomitej artystki przypomina jej wnuczka.”
Anna Nasiłowska
Fragment powieści „Ostinato -- wojenne dni Grażyny Bacewicz”
„Koncert w Domu Sztuki u profesora Woytowicza na Nowym Świecie 27 udał się znakomicie. Grażyna długo rozglądała się, zanim znalazła wolne miejsce. W sali siedziało ponad sto osób. W półmroku dostrzegła obrazy w rzeźbionych ramach, pod ścianami ustawiono zabytkowe meble. Na środku estrady królowały dwa koncertowe fortepiany, a na podwyższenie prowadziły schodki. Grażyna siadła przy stoliku i otworzyła zeszyt z wydrukowanym repertuarem Woytowicza. Ilość możliwych do wysłuchania utworów w jego wykonaniu była ogromna, blisko dwieście pozycji. Profesor Woytowicz przechadzał się między stolikami. Z każdym z gości zamieniał kilka słów. Na widok Grażyny rozpromienił się. – Jeżeli utwór jest obwiedziony czerwonym kółkiem, znaczy, że mogę go wykonać natychmiast, kółko niebieskie oznacza, że wykonam go podczas następnego koncertu – wskazał trzymany przez Grażynę program. – Świetny pomysł. – Dobrze, że przyszłaś, Grażynko. Kilka razy grał u mnie Kiejstut, prosiłem go, by cię pozdrowił. Czy to uczynił? – Oczywiście, mówił o koncertach w SiM w samych superlatywach. – Staramy się dać ludziom sztukę przez duże es. Występują u nas najwybitniejsi artyści. Mam nadzieję, że napiszesz dla mnie nowy utwór. Chętnie zrobię prawykonanie. – Właśnie piszę II Kwartet smyczkowy. Chciałabym go dać Geni Umińskiej. Byłoby świetnie, gdyby zrobili u ciebie prawykonanie. Woytowicz wyjął z kieszeni notes i przewrócił kilka stron. – Kalendarz mam napięty. Co powiesz na maj? Może dwudziestego drugiego? Nie, przepraszam, dwie dwójki to dla mnie pechowa data, raczej dwudziestego pierwszego? – Maj jest w sam raz, nareszcie będzie wiosna! – No, to jesteśmy umówieni. Podkreślił datę w kalendarzu i zatrzasnął notes. Zerknął niechętnie na niemieckiego oficera, który właśnie wszedł do sali. – Wiesz, Grażynko, dawniej Niemcy nie mieli wstępu do kawiarni, ale pewnego dnia wtargnął kilkuosobowy patrol z podoficerem i przybił do ramy lustra karton z pieczęcią, że lokal jest dozwolony dla Niemców. Nie ma rady, wszyscy potrzebujemy kawiarni do ważnych celów1. – Mrugnął porozumiewawczo i wstał, bo na estradzie zjawili się muzycy: Roman Padlewski, Henryk Trzonek, Kazimierz Wiłkomirski i, w olśniewającej sukni, Eugenia Umińska. Popłynęła muzyka. Na kilka chwil Grażyna zapomniała o kłopotach, o tym, że ceny mleka dla dziecka skoczyły w górę, że jej mąż zachorował na gruźlicę i zostanie sama nie wiadomo na jak długo. Że na każdym rogu groziły łapanki, a na dom mogła spaść bomba… Myśli przystanęły, roztopiły się w dźwiękach, w świecie matematycznie doskonałym, w harmoniach odbijających kosmiczny ład. Rozległy się oklaski. Przyłączyła się do nich z zapałem. Po koncercie pogratulowała kolegom, a przed wyjściem obiecała Eugenii, że wręczy jej nuty nowej kompozycji – II Kwartetu smyczkowego. – Dam ci też Suitę na 2 skrzypiec, którą właśnie kończę, może zagrasz w duecie z Ireną Dubiską? – Znakomicie, Grażynko. Słyszałaś, że dwunastego lutego Stefanowi urodził się syn? – Jak ma na imię? – Wacek. Jest podobny do ojca, są jak dwie krople wody. – Uściskaj ich ode mnie. – Do widzenia, Grażynko. Eugenia odwróciła się i znikła w tłumie zgromadzonych w kawiarni gości.”
1 Zob. E. Markowska, K. Naliwajek-Mazurek, dz. cyt., s. 98–99.
Labirynt -- zbiór opowiadań, z których jedno -- Strażnik obrazów – było publikowane w miesięczniku Twórczość (2013). Mity zakorzenione w naszej podświadomości urzeczywistniają się w świecie współczesnym. Zmagania bohaterów z Minotaurem, Eryniami czy Hadesem to równocześnie oswajanie przemijania i śmierci. Czyż różnimy się od pradawnych greckich mitotwórców? Wciąż poszukujemy własnej tożsamości, wewnętrznej harmonii, wszechogarniającego sensu, tylko poruszamy się w nieco innej, współczesnej scenografii. Już nie przerażają nas Łąki Asfodelowe, czy rzeczywistość odczuwana z perspektywy Podziemi, ale ciągle zmagamy się z nihilizmem, przyglądając się tym z nas, którzy uporczywie dążą do odsłonięcia prawdziwych wartości. Czy warto żyć bez prawdy, dobroci i miłości?
Wydawnictwo Fundacja Światło Literatury, Gdańsk 2019
Symfonia gwiazd - Wojenne losy rzuciły George’a Calvelisa do Ameryki. Nie ma już dokąd wracać, bo jego ojczyzna zniknęła z mapy. Jak pozostać artystą w Nowym Jorku, gdzie muzyków traktuje się jak towar? Jak odnaleźć prawdziwe uczucie? Jak zachować duchową wolność? Kiedy jest się na skraju nędzy, przy życiu trzyma tylko komponowanie. Tylko muzyka podnosi George’a po każdym upadku. Ale czy w tworzeniu teorii Muzyki Kosmicznej nie zatraci się tak bardzo, że zapomni o miłości?
Wydawnictwo Skarpa Warszawska 2019
Gorzka strona amerykańskiego marzenia „Symfonia gwiazd” – recenzja Joanny Kapicy-Curzytek
Atotsi - zbiór zawiera piętnaście opowiadań, z których pięć było publikowanych w pismach literackich - Ona (2011), Podróż (2010), Przyszłość (2010). W miesięczniku Twórczość ukazały się – Twór Atotsi (2009) oraz Wezwanie (2010).
Bohaterowie opowiadań poruszają się w rzeczywistości, w której coraz trudniej jest odróżnić fikcję od realności. Pytają o cel istnienia, istotę sztuki, próbują godzić się ze śmiercią. Czy możliwe jest życie w odhumanizowanej cywilizacji, gdy ważniejsze od osoby stają się przedmioty zastępujące uczucia i dążenia?
Wydawnictwo Fundacja Światło Literatury, Gdańsk 2019 Rysunki autorki.
„Migotania” – gazeta literacka, (numer 2,3 (63, 64) 2019)
Fragment recenzji autorstwa Aleksandry Naróg.
„Joanna Sendłak znana jest jako autorka sześciu powieści – między innymi „Z ogniem. Miłość Grażyny Bacewicz w przededniu wojny”, „Szklanka ambrozji” czy „Fano i filozofowie”. Na tle jej dotychczasowej twórczości – a także głównych nurtów współczesnej polskiej prozy – najnowszy zbiór opowiadań, „Atotsi”, wydaje się stanowić propozycję dość nietypową. Niektóre z piętnastu zawartych w tomie tekstów – „Twór Atotsi” czy „Wezwanie” były już publikowane między innymi w miesięczniku „Twórczość”. Opowiadania Sendłak w często zaskakujący sposób łączą ze sobą konwencję fantastyki naukowej, przypowieści filozoficznej i realizmu magicznego, tworząc wariacje na temat relacji pomiędzy prawdą a fikcją na tle nowoczesnych procesów cywilizacyjnych. Tytułowy neologizm „atotsi” odczytywać można jako anagram rzeczownika „istota”. I rzeczywiście, cały zbiór opowiadań interpretować można jako opowieść o różnorodnych, nieoczywistych „istotach”. Są one zarazem ludzkie i „nieludzkie”, oscylujące na granicy pomiędzy snem i jawą i poznające mechanizmy społeczne zupełnie od nowa – jak główny bohater tytułowego opowiadania”.
Z ogniem - Miłość Grażyny Bacewicz w przededniu wojny.
Grażyna Bacewicz i Andrzej Biernacki poznali się w Warszawie w 1935 roku. Ona, wówczas dwudziestosześcioletnia kompozytorka i skrzypaczka po studiach w Warszawie i Paryżu. On, trzydziestodwuletni lekarz, który dzięki stypendium wyjechał na przełomie lat 1935 i 1936 na roczny staż do Wiednia. Rzymu, Davos, Paryża, Szczecina i Berlina. Właśnie ten rok rozłąki narzeczonych zaowocował listami, na których została oparta powieść. Czas, który spędzili w oddaleniu, okazał się trudny do wytrzymania zwłaszcza dla energicznej Grażyny. Zdarzały się momenty tęsknoty, zwątpienia we wspólną przyszłość. W takich chwilach, żeby odegnać przykre uczucia, rzucała się w wir pracy. Wiedziała też, że z obrączką na palcu traktowana byłaby zupełnie inaczej, chociaż nawet w kwestii własnego ślubu szła pod prąd.
Wydawnictwo Skarpa Warszawska Wydanie pierwsze, Warszawa 2018
Akcja powieści Fano i Filozofowie toczy się na zmianę w czasach starożytnej Grecji (w latach 400 – 399 pne.) i współcześnie. Wraz z piętnastoletnią Fano uczestniczymy w ateńskim codziennym życiu Sokratesa i Platona. Razem z jej młodszym bratem Midonem, przeżywamy gwałtowne zmiany losu. W towarzystwie hedonistycznego Arystypa płyniemy na Sycylię, na dwór tyrana Djonizjosa i wplątujemy się w intrygi polityczne Aten, które prowadzą do procesu i śmierci Sokratesa. Opowieść pozwala zanurzyć się w codzienności ludzi, dla których życie i filozofia to jedno. Czy taka jedność jest możliwa w XXI wieku? Wydawnictwo Nowy Świat Warszawa 2015
Powieść Szklanka ambrozji przedstawia losy Heraklesa. Rzeczywistość mitologii przeplata się z rzeczywistością świata współczesnego. Autorka w lekki i prowokacyjny sposób porusza odwieczne filozoficzne problemy takie jak istota wartości, sens życia, kwestia fikcji i rzeczywistości. Szklanka ambrozji skłania do rozmyślań nad przebiegiem procesu twórczego, rolą wyobraźni i człowieczeństwa, które znaczy więcej niż bycie biernym odbiorcą kultury masowej.
Wydawnictwo Nowy Świat Warszawa 2014.
Dwa fragmenty recenzji:
Herakles współczesny, Maria Jentys-Borelowska, „Twórczość” nr 8, 2015.
(…) „Jak powiedziano, głównym przesłaniem Szklanki ambrozji jest przypomnienie nam, mieszkańcom zdeprawowanego, skrajnie skorumpowanego i skonfliktowanego, obezwładnionego relatywizmem świata, czym są i do czego powinny służyć: odwaga, dzielność, uczciwość, jasność osądu moralnego. A także przekazanie, jak bardzo byłoby pożądane i przydatne dziś, kiedy trzeba dać odpór najgroźniejszym „potworom” naszej cywilizacji.”
(…) „Wszystkie wątki opowieści nakładają się na siebie, splatają i przenikają, tworząc organizm żywy, otwarty, zaskakująco zmienny. A główna narratorka, niczym bogini olimpijska, badająca własne możliwości sprawcze, zdaje się świetnie bawić tworami swojej wyobraźni, zgodnie zresztą z założeniem, że przeszłość (w tym mityczna), teraźniejszość (realna oraz oniryczna) i przyszłość (w tym wyobrażona i wyśniona) stanowią jedną nieograniczoną czasoprzestrzeń, w której wszystko jest możliwe.”
Naszym życiem kieruje przypadek, czy przeznaczenie? Ważne są wartości duchowe czy materialne? Liczy cię wolność, a może podporządkowanie politycznym systemom? Otwarcie się na drugiego człowieka, czy realizowanie własnych ambicji? Paul Kosmicki – pianista, kompozytor mieszka w Nowym Jorku, jego brat bliźniak, także muzyk, pracuje w Warszawie, są lata pięćdziesiąte XX wieku. Obserwujemy ich życie; zmaganie z losem, budowanie kariery i walki o codzienną egzystencję. Czy osiągnięcie doskonałości w życiu jest możliwe?
Wydawnictwo Nowy Świat Warszawa 2016
"Vivo-powojenne dni Grażyny Bacewicz"
Powieść stanowi trzecią i ostatnią częścią trylogii biograficznej opartej na dokumentach oraz faktach z życia polskiej kompozytorki Grażyny Bacewicz.
Książka powstała w 2020 roku, ramach Stypendium Twórczego MKiDN.
Fragment:
„Grażyna ucieszyła się z panującego w Indiach upału, który otulił ją niczym mokry koc zaraz po wylądowaniu samolotu na lotnisku w Nowym Delhi. Ulice, którymi jechali do hotelu, pulsowały barwami egzotycznych strojów. Pod hotelem grupę muzyków otoczył tłum żebrzących dzieci, które chwytały za ręce, szarpały kieszenie, ciągnęły za torebki. Grażyna na każdym kroku widziała kontrasty, niewypowiedziana nędza zderzała się z wysmakowaną zamożnością. Hotel odgrodzony od ulicy stanowił oazę spokoju, za jego murami na brudnych ulicach Delhi siedzieli wynędzniali, głodni, żebrzący Hindusi.
Od pierwszego dnia po przylocie Grażyna wpadła w wir zajęć. Nie potrafiła znaleźć chwili, by spokojnie napisać do domu. A obiecała córce, że będą o sobie myślały o określonej godzinie.
Najdroższa Alusiu! Mam tak dnie wypełnione, że nie zawsze mogę myśleć o 9-tej godzinie. – Mylę się – właśnie, że myślę, bo tutaj wtedy jest 1.30 w nocy! Masa tutaj różnych dziwnych ptaków, wiewiórki szare i 2 razy mniejsze, małpki, bawoły między autami. Lepianki koło wspaniałych domów. Mieszkamy we wspaniałym domu, gdzie jemy, przyjęcia itd. Wszystko jakby nierealne. Czyś zdrowa moja Maleńka?
Całuję i ściskam, Gr.[1].
Na drugi oficjalny koncert organizowany przez polską delegację przybył premier Indii – Nehru, który został przewodniczącym partii już w 1929 roku, gdy trwały walki o niepodległość w czasach brytyjskiej dominacji.
– Pandit wyraża wdzięczność polskim artystom za ciekawy koncert i zaprasza na przyjęcie – mówił jego sekretarz, żegnając zebranych łagodnym gestem dłoni.
Dwudziestego siódmego lutego 1956 roku polska delegacja pojechała pociągiem do Agry, potem do Kalkuty. Wagon, który rząd Indii przeznaczył do ich dyspozycji, okazał się de facto elegancką salonką, w której sypiali wygodnie, gdy odwiedzane miasteczko okazywało się zbyt małe, by znaleźć hotel. Grażyna obserwowała barwny pejzaż przesuwający się za oknami wagonu, łagodne zielona wzgórza.
– Nie sądzi pani, że kobiety w Indiach są cudownie piękne w przeciwieństwie do mężczyzn o zbyt ciemnej karnacji? – spytał jeden z kolegów.
– Rzeczywiście, kobiety pięknie się ubierają i poruszają – zgodziła się, widząc uwijający się na stacyjce tłum. Większość ludzi nosiła ciężary na głowach, balansując ciałem niczym zwinni akrobaci.
Drugiego marca dojechali do Kalkuty, pięć dni później do Madrasu.
Spodziewałam się, że na południu będzie biednie i brudno, tymczasem na odwrót, jest ślicznie i nie tak biednie […][2] – pisała Grażyna w kartce do Warszawy.
Na dworze panował niezwykły upał. Zabrała zbyt mało letnich sukienek, więc codziennie robiła pranie, ubranie wywieszone za oknem trzepotało w porywach gorącego wiatru niczym zamknięta w klatce papuga. Wieczorem w restauracji hotelowej Grażyna poprosiła o herbatę. Po chwili elegancki kelner postawił na stoliku filiżankę z gęstą esencją, a obok dzbanuszek z mlekiem.
„No i jak potem spać?” – myślała, jednak wypiła mocną, gorzką herbatę, bo dobrze gasiła pragnienie.
– Idziemy popływać w oceanie, pójdziesz z nami? – spytała jedna ze znajomych pań.
Grażyna zgodziła się. Tego dnia była zmęczona. Przed południem wygłosiła referat na temat życia muzycznego w Polsce. Fale oceanu głośno szumiały, porywały ciała niczym drobne figurki i ciskały o dno. Ocean huczał, jego niezachwiana moc przypominała strukturę tutejszej muzyki. Koncerty organizowane przez Hindusów trwały niemal cały dzień, usypiały umysł, sprawiały, że dusza wędrowała w inne, lepsze wymiary.
Podczas podróży czas mijał w mgnieniu oka. Oddalona od zimnej Warszawy Grażyna nie potrafiła wyobrazić sobie polskiej rzeczywistości. Tymczasem 12 marca 1956 roku w Moskwie zmarł Bolesław Bierut.
Maria Modlińska czytając gazetę w zimnej, deszczowej Warszawie dziwiła się, bo wcześniej nie znalazła najmniejszej choćby prasowej wzmianki o jego chorobie.
Dotkliwa to strata dla polskiej klasy robotniczej, której towarzysz Bierut był niezłomnym bojownikiem, dla całego ludu pracy, którego był wiernym synem, dla narodu, o którego wolność i lepszą przyszłość walczył od lat młodzieńczych przez całe swe życie. […] Gorący patriota – był szermierzem braterskiej przyjaźni Polski Ludowej ze Związkiem Radzieckim, z wszystkimi krajami socjalistycznymi, szermierzem międzynarodowej solidarności ludzi pracy, żarliwym bojownikiem o pokój i przyjaźń między narodami. […] Cześć Jego pamięci![3].
W następnych dniach przed Komitetem Centralnym PZPR na widok publiczny wystawiono trumnę z jego zwłokami. Na ulicach zbierał się tłum, setki delegacji ze szkół i zakładów pracy uroczyście składały kwiaty i wieńce żałobne.
Docierające do Indii wiadomości traciły wagę rozcieńczone odległością i upałem.
Tymczasem Grażyna spełniła marzenie sprzed lat – pewnego popołudnia, 24 marca, znalazła się na w Kairze. W Egipcie spędziła kilka dni, potem ruszyli w podróż powrotną.
Trzydziestego pierwszego marca wysiadła na dworcu w Warszawie. Pierwszą osobą, którą dostrzegła, był Andrzej dzierżący w dłoni potężny bukiet kwiatów. Jego widok sprawił, że znikła iluzja nierealności. Od dziś rozbuchane kolory Indii będzie wspominała, patrząc na przywiezione sari lub zdobne materiały, z których warszawska krawcowa uszyje rozmaite suknie i garsonki”.
[1] Grażyna Bacewicz, z listów do rodziny, Nowe Delhi, 23 lutego 1956 r.
[2] Grażyna Bacewicz, z listów do rodziny, Nowe Delhi, 7 marca 1956 r.
Fragment rozmowy z Anną Mieczkowską publikowanej w Skarpie Warszawskiej nr 2, luty 2019.
AM. Zmagania George’a z wielkimi koncernami w Stanach Zjednoczonych są wyczerpujące i wyniszczające. Odnoszę jednak wrażenie, że nie ma co demonizować rynku amerykańskiego. Minęło kilkadziesiąt lat i, jak sądzę, podobną sytuację mamy dzisiaj w Polsce. Pani jako pisarka i malarka może powiedzieć coś na ten temat. Czy artystom łatwo jest się przebić?
JS. Sytuacja w Polsce po upływie tych kilkudziesięciu lat stała się niepokojąco podobna do opisanej w powieści. Także ze względu na te analogie zapragnęłam opisać los samotnego artysty. George Calvelis walczący z koncernami i lobbystami rynku sztuki, przypomina owada zbliżającego się do płomienia palącej się świecy. Oczywiście, każdy artysta sam podąża własną drogą, podejmuje rozmaite wybory i decyzje artystyczne, które albo skazują go na samotność, albo pewnego dnia pozwalają dotrzeć do odbiorcy. Jednak on sam ma tylko ograniczony wpływ na przychylność odbiorców, nawet dziś, w dobie sieci społecznościowych.
AM. Co Pani wybrałaby na miejscu George’a: możliwość tworzenia w zgodzie z własnym poczuciem estetyki za cenę życia w nędzy i poniżeniu czy podporządkowanie się masowym gustom w zamian za sławę, poklask i dostatek? A może jest jeszcze inne wyjście?
JS. Myślę, że o twórczości można mówić, gdy celem artysty staje się tworzenie samo w sobie. Jeśli robi się coś wyłącznie z myślą o jakiś zewnętrznych względach, po drodze można zgubić artystyczną prawdę. Oczywiście najlepiej byłoby gdyby pozytywny odbiór publiczności zbiegł się z satysfakcją wynikającą z twórczej uczciwości, ale to zdarza się niezmiernie rzadko. Tego nie da się zaplanować, podobnie jak nie potrafimy przepowiedzieć większych ruchów społecznych lub nagłych zmian pogody. Życie wymyka się oczekiwaniom i zaskakuje. Możemy starać się robić swoje, korzystając z nadążającego się momentu spokoju, bo los niesie ze sobą mnóstwo obowiązków i zaskoczeń.
AM. Które decyzje było Pani najtrudniej podjąć w imieniu George’a?
JS. George Calvelis był impulsywny i bezkompromisowy. Myślę, że decyzje o rezygnacji z pracy w szkole muzycznej, która ograniczała jego wolność artystyczną przychodziły mu łatwiej niż zwykłym zjadaczom chleba, bowiem jego celem było stworzenie muzyki doskonałej -- Muzyki Kosmicznej. Miała się ona opierać na przekonaniu, że człowiek jest duchowo związany z Kosmosem, który rządzi się Najwyższą Mądrością. Kogoś, kto czuje się harmonijnym elementem Wszechświata, łączy się z nim zachowując przy tym nienaruszone centrum duchowe, a nawet odradza się podczas medytacji by osiągnąć wyższą świadomość i w takim stanie swobodnie czerpać ze źródła muzyki czyli sztuki w ogóle, nie mogą dotknąć życiowe sprawy. Tak rozumiany proces komponowania prowadzi do powstania muzyki uduchowionej, do odkrycia prawdy wszechświata. Czy wobec tego warto przejmować się drobnymi sprawami osobistymi? To właśnie mnie fascynowało w osobie Calvelisa, jego bezkompromisowe dążenie do odkrycia źródła prawdziwej sztuki. Mało słyszy się współcześnie o istnieniu takich artystów. Bezkompromisowa postawa może zostać odebrana przez społeczeństwo jako balansowanie na granicy norm lub jako zagrożenie dla mieszczańskiego stylu życia. Ale dzięki takim twórcom każdy z nas może poczuć trudno uchwytny zapach metafizyki. W świecie pozbawionym wartości duchowych, sztuka mogłaby pełnić rolę metafizycznej trampoliny ekspediującej nas ku absolutowi.
„Twór Atotsi” - fragment opowiadania.
Zostałem ulepiony z chaosu. Jestem stworem człekopodobnym, ktoś nadał mi imię Atotsi. Niewiele pamiętam; skłębione kolory, powiewy wiatru i światło, przeraźliwie intensywne, jakby wdzierało się w głąb czaszki, a może wydobywało z niej? Nie umiem określić, mam trudności z nazywaniem rzeczy, tyle nowych pojęć leży przede mną jak stosy kamieni. Czy można jednym błyskiem zrozumieć wszechświat? Chwilę po ulepieniu, byłem pewny, że świat mieści się w mojej głowie, razem z istotą jako taką. Mógłbym przenicować umysł, uwolnić się na zawsze. Zawahałem się, moment przeminął, jak fala na wodzie po wrzuceniu kamienia. Jestem stworem o wnętrzu elastycznym niczym skarpetka. W mojej duszy zawiera się świat bardziej realny niż rzeczywistość. Długo błądziłem w poszukiwaniu wyjścia, w końcu znalazłem oczy, kanały, przez które wpada światło. Kiedy wyjrzałem na zewnątrz, poczułem zdumienie. – Więc tak wygląda świat! Blado i mgliście? Poczułem rozczarowanie, cofnąłem się zniechęcony, jednak energia wypchnęła mnie niczym korek. Nie było odwrotu. Czy przywyknę do skromnych barw, poszatkowanych treści? To jest najgorsze; drobiazgowa rozróżnialność rzeczy. Kiedy pływałem w chaosie, pojęcia falowały w stanie płynnym, teraz skamieniały. Spadały pod nogi bryłami materii. Powstały z moich myśli? Kiedy pomyślałem po raz pierwszy? I skąd właściwie wiem, że jestem? Kto nadał mi imię; Atotsi – pasujące zarówno do kobiety, jak mężczyzny? Czy mam określoną płeć? Punktualnie w południe spadłem na deptak w centrum miasta. Było lato, przełom lipca i sierpnia, a pobliski zegar uderzył w gong, kiedy plasnąłem na chodnik. Nikt nie zauważył.[…]
„Symfonia gwiazd” – fragment powieści.
[…]Nagle nastała cisza. George przyłożył palec do ust, nakazując milczenie. Po kilku minutach zakradli się do pokoju.
– Kiedyś czytałem dramat Sartre’a Przy drzwiach zamkniętych, w którym opisał piekło codziennego życia, ludzi żyjących, ale już martwych lub zamordowanych przez innych. Tak właśnie się czuję, wiem, że opisał moje życie. Egzystuję dla innych: dla menadżerów, którzy karmią się moją krwią. Piekło jest wpisane w warunki ludzkiego życia, dopiero śmierć transformuje je w przeznaczenie, ale ostateczna wartość czynów pozostaje w zawieszeniu.
Kimberly słuchała uważnie z głową przechyloną na bok, a pasmo rudych włosów lekko zasłaniało policzek. Wydała się tak piękna i krucha, że George poczuł strach.
– Choć mam wolność w życiu codziennym, to jestem więźniem moich wrogów, którzy odcięli mnie od życia artystycznego, do którego nie umiem wrócić, bo mam zamkniętą drogę. Duchowo stale się rozwijam, ale nie rozwijam kariery z winy przeklętych podleców.
– Nie mogę znieść twojego pesymizmu. Gdybyś zmienił życie, ustatkował się, ożenił, patrzyłbyś na wszystko inaczej.
– Jestem artystą, Kim.
– Artysta nie może kochać?
– Ależ może, pod warunkiem że miłość nie ogranicza wolności twórczej.
– Tak naprawdę pieniądze dają wolność, ale żeby zarobić, trzeba się przystosować do większości.
– Mówisz jak własna matka.
– A ty mieszkasz u wariatki i skradasz się do własnej łazienki. To ma być wolność? Tu jest tak okropnie, że nie wytrzymam ani minuty dłużej! Przykro mi, George. – Kimberly wstała z kanapy, poprawiła włosy i podeszła do drzwi. – Pa, George, do zobaczenia w Nowym Jorku – zawołała, wybiegając z mieszkania.[…]